Jak się zgubić w Argentynie
Mój mąż i ja odwiedzaliśmy Mendozę na przełomowe urodziny, a wisienką na torcie była Zabytkowe , coroczne obchody winobrania w mieście. Fontanny na placu płynęły czerwienią i wydawało się, że parada jest tuż za rogiem. Może też trochę chaosu w powietrzu.
Na polecenie znajomego zdecydowaliśmy się odwiedzić Wybrane szczepy , winiarnia w pobliskim Maipú. Znała winiarza, Brennan Firth, i pomogła nam zorganizować wycieczkę.
Według naszego przewodnika, Maipú była „wykonalną” przejażdżką taksówką z naszej rodziny goszczącej w centrum Mendozy. Po drodze zdaliśmy sobie sprawę, że „wykonalne” lub jakikolwiek inny punkt odniesienia jest bezużyteczny na tylnym siedzeniu pędzącej taksówki w wiejskiej Argentynie, bez nadziei na połączenie Wi-Fi lub telefon komórkowy z włączoną obsługą połączeń międzynarodowych. Po dwukrotnym okrążeniu kilku rozrzuconych winiarni i przepytaniu garstki miejscowych było jasne, że się zgubiliśmy.
Licznik tykał, a nasz kierowca spocony i sfrustrowany, zdesperowaliśmy się i skinęliśmy, żeby zatrzymał się na farmie oliwek, którą minęliśmy kilka razy. Wysadził nas, a kiedy wyjeżdżał z żwirowego podjazdu, odkryliśmy, że miejsce to zostało właśnie zamknięte z powodu sjesty.
Kolaż autorstwa Moniki Simon
Pojawiła się farmerka i zaproponowała, że wyrwie właścicielkę z drzemki, aby nam pomóc. Wahając się, czy przerwać ten południowy rytuał, z wdzięcznością przyjęliśmy tę prośbę i wkrótce podeszła do nas Florencia Giol, nasz przypadkowy gospodarz, który wyprowadził nas ze słońca do chłodnego sklepu rolnego, aby rozwiązać nasz problem.
Uświadamiając nam o rodzinnym biznesie oliwy z oliwek, prowadząc serię telefonów, Florencia nie tylko odkryła źródło naszego dylematu - żałośnie niepełne wskazówki - ale wezwała na ratunek samego winiarza.
Chociaż byliśmy zawstydzeni, byliśmy wzruszeni, że otrzymaliśmy pomoc i gościnność od nieznajomego. Z torbą produktów oliwnych, które kupiliśmy w podziękowaniu, wyruszyliśmy z Brennan.
Kiedy satyryczny twórca wina zostaje potraktowany poważnieW winiarni była to degustacja do zapamiętania: grad późnego sezonu uderzył w magazyn, gdy podchodziliśmy do stołu, który Brennan przygotował z każdą butelką, którą miał pod ręką.
Następnie spróbowaliśmy beczek. Z wyjątkiem jednego - eksperyment się nie udał. - Zaufaj mi - powiedział. „Nie chcesz tego próbować”.
Wpadliśmy w niespieszny rytm. Jasne, był pewien koszt - długa przejażdżka taksówką donikąd i sprawdzenie naszych oczekiwań przy drzwiach - ale podobnie jak w przypadku pór roku, w Ameryce Południowej dzieje się odwrotnie. I oczywiście ta szczególna degustacja zakończyła się powrotem do miasta, dzięki uprzejmości Brennan.
Nie pozwolił nam zabrać go na kolację i zamiast tego nalegał, żebyśmy napili się z nim piwa w jego ulubionym miejscu w Mendozie. Wszedł i chwycił piwo, podczas gdy my podnosiliśmy stolik na chodniku. Kiedy się pojawił, wszystkie oczy były skierowane na nas: mecz piłki nożnej był w toku i nieświadomie blokowaliśmy telewizor.
Z grą w tle, potopiliśmy z powrotem do naszego stolika przy krawężniku, popijając nasze piwo, śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Tego ranka nie pomyślałbym, że piwo i piłka nożna zakończą dzisiejszą przygodę, ale teraz wiedziałem, że to jedyny sposób.
Gwendolyn Elliott jest starszą redaktorką cyfrową Seattle magazyn.